bunt

„Smutno przedstawia się liczebność tego narodu, ostatniej resztki wielomilionowej niegdyś rzeszy Słowian. (…) Mimo to o tej drobnej garstce naszych pobratymców nie możemy zapominać”.

W powyższy sposób o Łużyczanach pisał profesor Henryk Batowski w roku 1946 i choć ta publikacja („Łużyce. Zwięzła informacja”) powstała 68 lat temu, to jego słowa są wciąż aktualne. Populacja osób władających biegle językami łużyckimi nadal się zmniejsza. W chwili obecnej zarówno górno- jak i dolnołużycki, znajdują się na Czerwonej Liście UNESCO jako języki zagrożone.

Podobnie jak języki, także i szeroko pojęta kultura Łużyczan, ich tradycje i zwyczaje są w niebezpieczeństwie. Chodzi mi jednak nie tylko o groźbę ich zniknięcia, odejścia w zapomnienie, lecz także szeroko pojętą folkloryzację całego narodu, poprzez postrzeganie Serbołużyczan jedynie przez pryzmat ich kultury ludowej.

Przywołany przeze mnie termin „folkloryzm” pojawił się w nauce już w latach sześćdziesiątych XX w. i niemal równocześnie możemy się z nim zetknąć na gruncie amerykańskim (amer. fakelore; nieautentyczny, sfabrykowany folklor prezentowany jako żywa część tradycji). W Polsce powyższa definicja znana jest jako „folkloryzacja”, co zaproponował w 1965 roku wybitny etnograf, socjolog i historyk, Józef Burszta. Międzynarodowa dyskusja, która wywiązała w celu wypracowania jednolitego terminu dla tego zjawiska doprowadziła do stworzenia pojęcia „folkloryzm”.

Wątek folkloryzacji Łużyc i narodu serbołużyckiego był kilkakrotnie poruszany. Godną polecenia literaturą jest dzieło Marii Mirtschin1 z 2009 roku. Analizując kartki pocztowe z Łużyc, pisze ona o „fikcyjnych światach”, zamieszkiwanych przez Serbołużyczan. Jest to przestrzeń, gdzie każda kobieta nosi łużycki strój ludowy, a życie wśród mokradeł Spreewaldu2 jawi się niczym raj na ziemi. Tego typu pocztówki wysyłane do bliskich i znajomych utrwalały „ludowy charakter” kultury serbołużyckiej, jaki był promowany już w dwudziestoleciu międzywojennym, a potem także w czasach NRD, gdzie folklor ludowy nabrał szczególnego znaczenia w służbie komunistycznej ideologii (co można było obserwować także w b. Jugosławii, czy też w Polsce). Patrząc na kartki pocztowe ze wspomnianych wyżej okresów trudno nie oprzeć się wrażeniu, że na Łużycach czas się zatrzymał. Piękne kobiety w starannych, ludowych strojach, które nawet przy pracy pozostawały nieskazitelnie czyste (na przykład na pocztówkach przedstawiających sianokosy, bądź Łużyczanki przędące wełnę), uśmiechnięte dzieci, romantyczne, melancholijne krajobrazy Spreewaldu — to wszystko sprawia wrażenie tak idealnego i nienaruszonego przez wszystkie przemiany polityczno-społeczne świata, że aż trudno nam uwierzyć, że takie miejsce istnieje. Także i dziś wiele broszur reklamujących Łużyce, jak i kartek pocztowych, bazuje na „ludowości”. Jako osoba posiadająca emocjonalny stosunek do Łużyc i Serbołużyczan nie chciałabym oceniać tych zabiegów „wzbudzenia zainteresowania” jako jednoznacznie negatywnych. Moim celem jest jedynie zwrócenie uwagi na różne sposoby promowania kultury i tradycji serbołużyckich i skutków, jakie odmienne od siebie metody, mogą za sobą pociągać.

Zjawisko folkloryzacji współczesnych Łużyc przedstawiłam częściowo w czasie pierwszej międzynarodowej konferencji Copernicus Graduate School w Toruniu, w lutym 2012 roku. Tematem mojej pracy było udzielenie odpowiedzi na pytanie, czy współczesne Łużyce to region żywych tradycji, czy jedynie skansen, gdzie konserwatywnie pielęgnuje się dawne zwyczaje, jednocześnie zamykając się na współczesny, zglobalizowany świat. Zebrane przeze mnie broszury z różnych miast na terenie Górnych Łużyc posłużyły za materiał poddany analizie. Obserwując dokładnie Łużyce od roku 2009, mogę stwierdzić, że zabiegi pragnące ukazać współczesny naród łużycki jako nowoczesną, a jednocześnie silnie związaną z tradycją społeczność, przybierają na znaczeniu.

Prowadząc badania terenowe na Łużycach Górnych w 2011 roku, udało mi się przeprowadzić rozmowy z wieloma znanymi osobistościami. Rozmawialiśmy o tym, co to znaczy być Łużyczaninem w XXI wieku, jakie zabiegi mogą być podjęte, aby chronić i rozpowszechniać języki łużyckie itd. Tematem, który poruszyłam we wspomnianych rozmowach była także kwestia folkloru. Poniżej chciałabym zacytować wypowiedź pani Marii Michalk polityka i działaczki społecznej pochodzenia serbołużyckiego, która jest od 2002 deputowaną do Bundestagu:

„Wiele osób słyszy najpierw o łużyckim folklorze: o wielkanocnej procesji konnej, czy jajkach wielkanocnych. Niemcy widzą Serbołużyczan często w stroju ludowym. Mamy jednakże lekarzy, aktorów, dyrygentów i naukowców, choć mieszkają oni często poza Łużycami. Jesteśmy zróżnicowanym narodem, definiujemy się poprzez naszą kulturę. Nie mamy własnego państwa. Mimo to potrzebujemy pewnego punktu odniesienia i tym jest dla nas nasz obszar osadniczy. Serbołużyczanie są wszędzie: są pracownikami biurowymi czy nauczycielami razem z Niemcami. Posiadamy kulturę wysoką. Jest to nie tylko folklor. Jestem smutna, kiedy definiuje nas się jedynie jako folklor”. 3

Biorąc pod uwagę zabiegi Serbołużyczan jak obecność w nowych mass mediach (portale społecznościowe), pokazy mody łużyckiej dopasowanej do współczesnych krojów4, czy też bogatą ofertę spotkań edukacyjnych dla dzieci i dorosłych mam nadzieję, że naród ten nie będzie postrzegany jedynie przez pryzmat folkloru. Dlatego chciałabym zaapelować do wszystkich, których zainteresowania skłaniają się w stronę Łużyc o postrzeganie Serbołużyczan jako dynamicznego narodu, który prowadzi walkę o własną tożsamość. Jest to walka nie tylko z wszechobecnym językiem niemieckim, lecz także często z samym sobą. Dualizm bycia Łużyczaninem, czyli osobą o korzeniach serbołużyckich z niemieckim paszportem, który urodziwszy się w Budziszynie czy Białej Wodzie automatycznie staje się Niemcem, oznacza ciągłe definiowanie samego siebie. Troska, by przekazać dzieciom zamiłowanie do języka i kultury serbołużyckiej, jeśli z góry wiadomo, że po skończeniu edukacji ciężko znaleźć dobrą pracę na łużyckich terenach, to niezwykle trudne zadanie. Fakt, że młodzież wyjeżdża szukając dla siebie lepszego miejsca do życia, to jedna z największych bolączek, nie tylko dla Łużyczan.

Niemiecki tygodnik Der Spiegel (Nr 12/14.3.2015) traktuje między innymi o prognozach na rok 2030 dla Republiki Federalnej. Na jednej z mapek demograficznych widzimy, że populacja obszarów takich jak Górne i Dolne Łużyce zmniejszy się od -10 %, do ponad -20% w roku 2030, w porównaniu z rokiem 2010. Jednocześnie przeważająca liczba ludności na tych terenach będzie miała w roku 2030 powyżej 50 lat. Patrząc na te prognozy, nie sposób nie być zmartwionym tym, co może się zdarzyć z Serbołużyczanami. Dlatego cieszy mnie jako badaczkę i wielką miłośniczkę Łużyc każdy przejaw zainteresowania ich kulturą i obyczajami, nawet jeśli dotyczy on w pierwszej kolejności folkloru.

Justyna Michniuk

Przypisy
1. Mirtschin M., Fiktive Welten auf Postkarten. Sorben in der Massenkultur, Sorbisches Institut, Bautzen 2009.
2. Nazwa określająca podmokłe tereny Dolnych Łużyc. Znany i lubiany przez Niemców cel urlopów do dziś.
3. Rozmowa z Panią Maria Michalk w jej biurze w Budziszynie z dnia 18. 11.2011, autoryzowana przez rozmówczynię dnia 25.05.2012. Tłumaczenie własne z języka niemieckiego J. M.
4. Sorbischmodern, http://www.sorbischmodern.de, dostęp z dnia 20.03.2015.

1999-2024 © Stowarzyszenie Polsko-Serbołużyckie PROLUSATIA
ontwerp en implementering: α CMa Σείριος