Kontrowersyjne biuro eurodeputowanego LPR Sylwestra Chruszcza w niemieckim Budziszynie przestaje istnieć. Były asystent polityka twierdzi, że po biurze i Chruszczu zostały tylko niezapłacone rachunki. Sylwester Chruszcz (do Parlamentu Europejskiego wszedł z listy LPR w okręgu dolnośląsko-opolskim) otworzył biuro w Budziszynie w lutym 2005 roku. Zapowiadał wtedy pomoc mieszkającym w Niemczech Serbołużyczanom, którzy - jego zdaniem - są dyskryminowani przez rząd Niemiec.
Serbołużyczanie to jedyny słowiański naród za zachodnią granicą Polski: 40 tys. mieszka w Saksonii, kolejnych 20 tys. w Brandenburgii. Już wtedy pomysł Chruszcza wzbudzał kontrowersje. Zarzucano mu, że niepotrzebnie miesza się w wewnętrzne sprawy Niemiec.
Jedna interpelacja przez dwa lata
Serbołużyczanie mieli przygotowywać petycje, które poseł LPR miał prezentować w Parlamencie Europejskim. Ale przez dwa lata Chruszcz złożył zaledwie jedną interpelację w Brukseli. Protestował przeciwko wstrzymaniu dotacji dla szkół serbołużyckich z budżetu RFN.
Jurij Łuscanski, stowarzyszenie serbołużyckie Domowina w Budziszynie, które współpracowało z Chruszczem: - Cóż, nie zawsze szczytną ideę można przekuć na rzeczywistość.
Czarnecki krytykuje Chruszcza
Ryszard Czarnecki, eurodeputowany Samoobrony: - Pomysł był od początku antagonizujący. Można działać na rzecz mniejszości, ale poseł Chruszcz działał, pomijając stronę Niemiec.
Od powstania biuro prowadził asystent europosła Robert Brytan. Dziś mówi, że pomysł z biurem był wymyślony jedynie po to, by zainteresować media.
Brytan: - Wszystko wskazuje na to, że chodziło mu o polityczną reklamę jego i LPR. Dostaję wciąż upomnienia do zapłaty rachunków od fundacji, z którymi współpracował. O pieniądze za telefony upomina się także firma telekomunikacyjna.
Zostawił tysiąc euro długów i wyjechał
Poseł od kilku miesięcy w ogóle przestał pojawiać się w Budziszynie - przekonuje. Brytan wyliczył, że długi biura sięgają dziś około 1000 euro.
Były już asystent twierdzi, że ostatni raz widział się z Chruszczem w czerwcu ubiegłego roku. - W styczniu pojechałem do jego biura w Szczecinie, ale rozmawiałem tylko z pracownikami. Powiedzieli, że rachunki zostaną zapłacone. Dostałem tylko część kwoty - mówi Brytan.
Polityk Ligi przyznaje, że nie uregulował jeszcze wszystkich zobowiązań. Chruszcz: - Wszystko dlatego, że Parlament Europejski nieterminowo przelewał mi diety na konto. Dlatego moje zobowiązania w Budziszynie rosły. Obiecuję, że w najbliższym czasie wszystko zapłacę.
"Z Brytanem się pożegnałem". Brytan: To nieprawda
Chruszcz mówi także, że nowego biura w Budziszynie nie chce już otwierać. - To nie był najlepszy pomysł, teraz chcę współpracować z serbołużyckimi stowarzyszeniami. A z panem Brytanem już się pożegnałem.
Brytan: - Nie było żadnego pożegnania. Nie dostałem od posła żadnego dokumentu. Czekam aż spłaci zobowiązania.
Michał Kokot